Dean Barker, stajnia Emirates Team New Zealand w Auckland i goodbye Optimist ;)
Mistrzostwa Świata 2011 zakończone. Po Team Racingach mieliśmy jeszcze tylko jeden dzień silnego wiatru ze zmianami 40 stopni. Tego dnia odbyły się 3 wyścigi, podczas których zająłem lokaty: 13, 27 i 19. Ostatniego dnia mimo prób organizatorów nie ukończono przeprowadzenia żadnych wyścigów z powodu braku wiatru.. To uniemożliwiło drugą odrzutkę i spowodowało, że nikt z nas nie wszedł do pierwszej pięćdziesiątki. A tego dnia mieliśmy dobre próby walki, w dwóch przerwanych wyścigach jechałem w 20stce. Niestety, doświadczenia z pierwszych flotowych dni dały zbyt ciężki bagaż punktów, a ogólnie mówiąc warunki podczas 9-ciu dni mistrzostw dalekie były od wymarzonych. MŚ zdobyła ponownie niewielka dziewczynka z Azji, tym razem Kimberly z Singapuru Także i Drużynowe Mistrzostwo Świata 2011 zdobył Singapur. Do finałów DMŚ nie weszli ani gospodarze, ani nawet Niemcy.. Prym wiodła Azja i Ameryka Południowa. Podsumowując swój pobyt w NZL pod względem sportowym, do pozytywów mogę zaliczyć swój dobry start w Pre-Worlds Harken Regatta – finalnie 26 miejsce na 200. startujących i nasze dojście jako Teamu do finałów Drużynowych Mistrzostw Świata.
OptiWorlds w Napier były okazją do ciekawych spotkań. 48 nacji, 200 zawodników z całego świata, spotkania ze starymi przyjaciółmi i poznanie nowych – pod tym względem była to naprawdę udana impreza. Miałem też okazję poznać nowozelandzką żeglarską sławę, Deana Barkera, skippera Emirates Team New Zealand, trzykrotnego zwycięzcę regat Louis Vuitton Trophy w 2010 roku i obecnego sternika w America’s Cup World Series (po 3 edycjach AC45 World Series Dean prowadzi stawkę). A w dzieciństwie w Napier stawiał swoje pierwsze kroki na Optimiście.
http://www.americascup.com/en/Teams/Emirates-Team-New-Zealand/Team-Members/Dean-Barker/
Będąc w Nowej Zelandii nie mogliśmy nie zobaczyć stajni Emirates Team New Zealand i w drodze powrotnej pojechaliśmy m.in. do portu w Auckland, żeby zobaczyć siedzibę Royal New Zealand Yacht Squadron. Port zwiedzany o zachodzie słońca zrobił na nas duże wrażenie.. Wielkie hangary Emiratów, przy kei jachty z marzeń, wszędzie ślady historii America’s Cup, np. stojący na ulicy 39 tonowy jednokadłubowiec KZ1 z 1988 roku. Ilość i jakość jachtów przebiła najśmielsze oczekiwania. Zatoka, gdzie cumują mniejsze jednostki wypełniona po horyzont kadłubami i masztami.
Panoramę miasta i wybrzeża podziwialiśmy ze szczytu wulkanu Mt. Eden – jednego z licznych w Auckland stożków wulkanicznych. Panorama 360 stopni imponująca – z jednego punktu widać całe miasto, wieżę Skycity Tower górującą nad miastem i zatokę. U stóp idealnie zachowany krater – święte miejsce Maorysów.
Po takich wrażeniach łatwiej było rozstać się z Nową Zelandią, choć to nie koniec opowieści. Niebawem napiszę jeszcze o naszych przygodach w świecie Kiwis – np. o wizycie u McDonalda ( i nie będzie to wcale opowieść o fast foodach, ale o nowozelandzkiej służbie zdrowia , o japońskich stewardessach, dzikich płaskich oposach, naszym przyjęciu „Goodbye Optimist Muffins Party”, o Wielorybie, u którego Prezydent łapał internet, jaskiniach pełnych świecących robaków, perfekcji fotografa Matiasa Capizzano i wielu innych sytuacjach, które nas spotkały, gdy żyliśmy do góry nogami
Teraz tylko przestawić zegar o 12 godzin, sprawdzić odwrotny efekt Coriolisa w zlewie i wreszcie można pomyśleć o zmianie klasy
Goodbye Optimist!